Myśl przewodnia ;)

Myśl przewodnia ;)

niedziela, 3 maja 2015

O! Kurza noga! - przepis prawie staropolski ;)


Kurczaków zmodyfikowanych genetycznie jak ludzi. Zmodyfikowanych umysłowo. Setki tysięcy. Ba! Miliony! Machnąć skrzydłem? Wróć! Ręką? Co to zmieni, jeśli samemu zaczniemy hodowlę zwierząt w przydomowych ogródkach? Pasza. Zmodyfikowana. Trzeba będzie wydzierżawić od sąsiada pas łąki, zasiać w rogu pszenicę. A przed zarazą jak uchronić? Chemicznie? Produkowanie naturalnej żywności w tych czasach jest nie lada wyzwaniem. Nakładem czasu i szukaniem możliwości. Nie wszyscy to rozumieją. Ekolodzy! Tyle o ekologii wiedzą, co kot napłakał. Spotkałam takiego w BOŚ Banku. Przygotowałam się do rozmowy. Duży temat. Odzyskiwanie ropy z odpadów nieselektywnych. Ekolog odezwał się po godzinie. Nie potrafił odpowiedzieć na proste pytania. Finansowania nie przyznano, mimo dotacji z PARPu. Mimo własnych środków. Chodziło o jedną piątą inwestycji. Firma i tak ruszyła. Właśnie buduje dwa nowe zakłady. Bez pomocy bankowej. Wypuściliśmy obligacje. Wszystko działa zgodnie z przepisami o OZE...

Do rzeczy. O jedzeniu. Karmieniu. 

Nie przywiązuję zbytniej wagi do tego czy kura chodziła po gnoju na ugorze, albo czy dziobała sztuczną trawę. Jeśli się najadła, zniosła jajo i nadal żyje, to znaczy, że tego jej właśnie było potrzeba. 
Do gotowania wybieram świeże mięso. Nigdy mrożone. Chyba, że zamrażam sama, bo coś mi wypadnie. Tym razem postanowiłam nawiązać do kuchni staropolskiej. Nawiązać. Nie skopiować. Żeby było jasne.

O! Kurza noga! Staropolskim obyczajem.

Mówią na tą część kury, że jest ćwiartką. Ja widzę nogę. Cztery takie idealnie mieszczą się do mojego żaroodpornego naczynia. Wcześniej przyprawiam. Nie przypadkowo. Smaruję musztardą Dijon, sypię solą i pieprzem. Dodaję odrobinę oliwy i przyprawy o nazwie złocisty kurczak lub coś koło tego. A potem idę na taras napić się kawy i poczytać książkę. Albo rozwieszam pranie. Albo przerabiam jakieś portki, żeby były inne niż wszystkie. Omijam sprzątanie. Sprzątanie kurzym nogom nie pomoże. Mi tym bardziej. Wybrane czynności powinny trwać nie mniej niż godzinę. Mogą dłużej. Mogą nawet całą noc. Byle nie zapomnieć zająć się mięsem nazajutrz.

Przyda się duża patelnia. Rozgrzana jak ja we wczorajszej gorączce. Obsmażamy kurze nogi na tejże ze wszystkich, możliwych stron po minucie na każdą i układamy w żaroodpornym naczyniu.



Na wierzch wrzucamy pokrojoną w półplasterki cebulę, kawałki papryki, plastry buraka, selera, ząbki czosnku oraz kilka cykorii.



Całość skrapiamy jeszcze oliwą. Odrobinę. Oraz ciemnym octem winnym. Ocet jest po to, aby wydobyć co najlepsze z warzyw oraz aby mięso było kruche i dobrze odchodziło od kości.

Przykrywamy i wkładamy do nagrzanego na 200'C piekarnika na około 40 minut. Może być chwilę dłużej.

Obficie sypiemy koperkiem. O tej porze używam zamrożonego przez mamę w pudełku po maśle. Inne dodatki nie są potrzebne. Chyba, że zsiadłe mleko. Przy ludziach jemy nożem i widelcem, ale w samotni pamiętamy, że kaczki i kury bierze się w pazury ;)



Smacznego ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz